"Gazeta Lubuska" od kilku tygodni opisuje skandal, którego ofiarą jest była pracownica gorzowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Magdalena Szypiórkowska. WORD to instytucja podlegająca Urzędowi Marszałkowskiemu kierowanemu przez polityków Platformy Obywatelskiej. Regionalna gazeta poinformowała, że Szypiórkowska (kobieta zgadza się na publikacje swojego nazwiska) miała być poddawana naciskom i otrzymywać propozycje pracy za seks. - Kobieta odmówiła i już w ośrodku nie pracuje - wskazała lokalna gazeta. Sprawą miała zainteresować poseł PO Krystynę Sibińską. Nic to jednak nie dało. Dlatego kobieta zdecydowała się opowiedzieć wszystko mediom. „Pani marszałek Polak, która bezpośrednio nadzoruje tę instytucje, twierdziła w rozmowie z tą panią i wspierającym ją działaczem społecznym, że sprawę przekazała panu posłowi Kierwińskiemu i domyśla się, że on powiadomił o tym przewodniczącego Donalda Tuska. Nie wiemy, czy poseł Kierwiński powiadomił czy nie powiadomił, poseł Kierwiński nie chce się na ten temat wypowiadać” – mówiła Katarzyna Gójska w programie „W punkt” w Telewizji Republika. Redaktor zapytała posła Koalicji Obywatelskiej Artura Łąckiego, jak patrzy na tę sprawę. „Czy tu doszło do zamiatania – mówiąc kolokwialnie – sprawy pod dywan. Mamy jakieś straszne praktyki, na pewno pan się z tym zgodzi. Nikt w ten sposób nie powinien być traktowany. Jak pan na to patrzy?” – pytała. – Pani redaktor, szanowni państwo, w rządzie polskim wielka kłótnia między Ziobro, Sasinem, a Morawieckim, każdy każdego chce wyciąć. Ludzie to widzą, społeczeństwo to widzi. Węgla nie ma, wszyscy się boją co będzie, jeśli na jesieni i zimą, czy ludzie będą mieli czym ogrzać swoje domy… - zaczął mówić polityk PO. „A my o jakiejś babie z Gorzowa Wielkopolskiego rozmawiamy, tak? Do tego zmierza pan panie pośle? Otóż nie, skrzywdzony człowiek też jest ważny” – dopytała redaktor. … przedwczoraj wychodzą sondaże, z którymi nie mamy nic wspólnego, które pierwszy raz od kilku lat pokazują, że Platforma Obywatelska i zjednoczona opozycja wygrywa z PiS-em, to co mamy? To mamy teraz zastępczą sprawę, czyli molestowanie w Lubuskiem – kontynuował. To jest śmieszny dla pana temat? Bo widzę, że pan się dobrze bawi w zasadzie – wtrąciła redaktor. Posłowi PO nie schodził uśmiech z twarzy. – Proszę dać mi skończyć. Molestowanie, kogo by to nie dotyczyło, to jest przestępstwo i straszna sprawa. Ja proponuję, żeby ta pani poszła do prokuratury, od tego jest prokuratura. Jeśli te wszystkie sprawy, o których ona mówi. się potwierdzą, to mam nadzieję, że ci. którzy do tego dopuścili. odpowiedzą za to. Ale to jest ta droga, nie telewizja, nie TVP Info, nie Telewizja Republika, tylko prokuratura – powiedział Łącki. Dopytywany, dlaczego w takim razie poseł PO Krystyna Sibińska oraz pani marszałek Elżbieta Polak nie poszły do prokuratury odpowiedział, że „nie ma zielonego pojęcia”. - Może pan zapyta poseł Sibińską, która zna polskie prawo i wie, jaki obowiązek na niej ciąży, jak dowiedziała się o możliwości popełnienia przestępstwa, nie zgłosiła tego organom ścigania, nie zareagowała w żaden sposób? – mówiła redaktor. Ja rozmawiałem z poseł Sibińską na ten temat, powiedziała dokładnie to, co ja państwu mówię. Powiedziała tej pani, czy tym paniom, że mają to zgłosić do prokuratury, bo to jest ta droga – powiedział Artur Łącki. "Pani poseł Sibińska dowiedziała się, że jest popełniane przestępstwo. Dlaczego niczego nie zrobiła?" – pytała Katarzyna Gójska. „To nie jest pytanie do mnie.(…) Wydaje mi się, że skierowanie tej pani do prokuratury, było czymś, co ja bym zrobił” – odparł poseł PO. Karolina Pawliczak z Nowej Lewicy oceniła, że każdą taką sytuację, noszącą znamiona przestępstwa, należy potępić. Tutaj jest to jednoznaczne, natomiast zgadzam się z panem posłem absolutnie, że są do tego powołane organy, które powinny się sprawą zająć. Z tego co wiem, sprawa została zgłoszona do prokuratury, jest prowadzone postępowanie. Zatem wszystkie te procedury, które powinny być wdrożone, nastąpiły, sprawa jest prowadzona i czekamy na wynik postępowania w prokuraturze – powiedziała poseł Lewicy. Goszcząca w programie Anna Zalewska powiedziała, że słuchając posła Łąckiego i poseł Pawliczak „nie wierzy, że mamy 2022 rok”. Nie tylko molestowanie, ale zaczepianie, klepanie po pośladkach, zaglądanie do biustonosza, dowcipy męskie w towarzystwie kobiet. Nie ma na to zgody. W związku z tym, jeżeli ktoś mówi o molestowaniu i jeszcze podejmuje decyzje, że mówi o tym publicznie, to znaczy, że jest zdeterminowany. Bo proszę mi wierzyć, pani poseł i panie pośle, żeby mówić głośno o tym, że było się molestowanym. W związku z tym nie tylko postępowanie prokuratorskie, nie tylko komisje, które są uprawnione do tego, żeby sprawę zbadać, ale społeczne wsparcie – mówiła europoseł PiS, Anna Zalewska. Wiceminister Włodzimierz Bernacki ocenił, by „nie stosować doktryny Neumanna w sytuacjach, o których tu dyskutujemy”. Każda osoba, która w ten sposób postępuje, a więc nadużywa swojego stanowiska i co więcej, dopuszcza się czy to molestowania, czy też mobbingu, powinna być wykluczona ze środowiska, w którym funkcjonuje - to po pierwsze. Po drugie, każda osoba, która ma wiedzę dotyczącą, czy to molestowania i tak jak to miało miejsce w tej sytuacji, którą tutaj opisujemy, wszyscy ci, którzy wiedzieli, powinni byli natychmiast podjąć bardzo zdecydowane działania. Niepodjęcie takich działań ośmiela tego typu osoby do tego rodzaju praktyk – dodał Włodzimierz Bernacki. Źródło:
Nie wiem, jak do tego doszło, ale w końcu się z nim pocałowałam. Dziś bardzo tego żałuję. To był największy błąd w moim życiu. Skrywam tę tajemnicę, a ona mi bardzo ciąży, jednak wiem, że Dawid na pewno by mi tego nie wybaczył. Najgorsze jest to, że teść się o wszystkim dowiedział od mojej koleżanki.
Ratownik ze szpitala w Oświęcimiu pobił pijanego pacjenta w Brzeszczach. Zdjęcie ilustracyjne archiwumW czerwcu tego roku w Brzeszczach (powiat oświęcimski) ktoś nagrał interwencję z udziałem ratowników pogotowia i policjantów. Filmik pokazuje zaledwie krótką chwilę z całej interwencji, gdy ratownik bije i kopie leżącego. Nie wiadomo zatem co działo się „poza kamerami”. Sprawę bada miechowska ze szpitala w Oświęcimiu pobił pijanego pacjenta w Brzeszczach?7 czerwca tego roku policjanci z komisariatu w Brzeszczach zostali wezwani na jedno z blokowisk. Zgłoszenie dotyczyło pijanego mężczyzny, który dobijał się do drzwi mieszkania. Na klatce schodowej funkcjonariusze znaleźli leżącego na podłodze mężczyznę, od którego wyczuli alkohol. Badanie trzeźwości wykazało, że mężczyzna miał 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjanci wezwali pogotowie ratunkowe. - Policjanci ustalili, że jest to 43-letni mieszkaniec Brzeszcz, znany im z wcześniejszych podobnych interwencji. Ustalili również, że tej nocy mężczyzna chciał dostać się do mieszkania swoich rodziców, lecz nie został przez nich wpuszczony – relacjonuje Małgorzata Jurecka, rzecznik oświęcimskiej komendy policji. Nie była to całkiem "normalna" interwencja. Do sieci trafiło nagranie, co wyprawiał jeden z ratowników medycznych. Widać na nim jak kilkukrotnie uderza i kopie pacjenta. W tym czasie leżącego na noszach 43-latka trzyma dwóch policjantów oraz drugi ratownik. Po całym zajściu pobity mężczyzna zostaje zabrany do karetki pogotowia, którą został przewieziony na izbę wytrzeźwień. Udostępniony film jest niewyraźny oraz pozbawiony dźwięku. Dodatkowo przedstawia on zaledwie część interwencji, przez co nie wiadomo, co działo się wcześniej i że mężczyzna mógł być agresywny wobec ratowników lub policjantów, nie tłumaczy jednak zachowania mężczyzny, który go miał pobić ani policjantów, którzy nie zareagowali. Zajście w Brzeszczach zostało zgłoszone przez dyrektora szpitala do Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu. Stamtąd sprawa trawiła do Prokuratury Rejonowej w sam ratownik pracował w Olkuszu?Gdy o sytuacji z Brzeszcz zrobiło się głośno z naszą redakcją skontaktowała się mieszkanka Bydlina (pow. olkuski), która twierdzi, że w Olkuszu też kiedyś pracował ratownik, który zachowywał się agresywnie, wobec jej To było tak, że ratownik siedział przy stole. Mój synuś, który wszedł do pokoju powiedział, że mam wysoki puls. Po tych słowach ratownik zaczął krzyczeć i rzucać wyzwiskami, po czym rzucił się na mojego syna – opowiada mieszkanka Bydlina. Ratownik, który towarzyszył agresywnemu sanitariuszowi miał tłumaczyć jego zachowanie tym, że on taki już jest i nic nie da się z tym zrobić. Po zajściu sanitariusz miał grozić mieszkance Bydlina oraz jej synowi, że "ją załatwi", więc przestraszona kobieta nie zgłosiła sprawy policji. Sytuacja miała mieć miejsce trzy lata temu. Ratownik z nagrania z Brzeszcz rozmawiał z naszym dziennikarzem. Jak tłumaczy nigdy nie pracował w Olkuszu lub okolicach. Jak mówił od 2015 roku jest on zatrudniony w oświęcimskim pogotowiu więc trzy lata temu nie mógł brać udziału w opisanej przez mieszkankę Bydlina sytuacji. Nie chce, by zrobiono z niego "kozła ofiarnego".Emerytowana pracowniczka szpitala w Oświęcimiu potwierdza, że z tym "brzeszczańskim" ratownikiem wcześniej też były problemy i że to nie pierwszy raz, gdy zachował się nieodpowiednio. Z relacji kobiety wynika, że w przeszłości dochodziło do sytuacji, w której mężczyzna ubliżał współpracownikom w obecności pacjentów. - W Oświęcimiu ten ratownik pracuje od kilku lat. Wiem, że wcześniej pracował w różnych miejscach. Na pewno był zatrudniony na Śląsku w jakimś transporcie – mówiła w rozmowie z "Gazetą Krakowską" lekarka. Ośrodek Molo w Osieku przyciąga turystów w upalne wakacje. To niezwykłe miejsceJakie szkoły wybrali absolwenci szkół podstawowych w powiecie oświęcimskim?Oświęcim. Licytacje komornicze domów, mieszkań i działekTrwa remont dworca kolejowego w Oświęcimiu. Czynny jest podziemny tunelPiotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, nagrodzony przez AmerykanówPorąbka Kozubnik to miejsce przyciągało kiedyś ludzi z całej Polski [ZDJĘCIA]COVID-19: Kiedy nastąpi szczyt letniej fali zakażeń. Skrót konferencji Ministra zdrowia Adama Niedzielskiego Polecane ofertyMateriały promocyjne partneraNiemal każdego dnia w prasie pojawiały się jakieś nowe rewelacje na temat Beckhama. Choć nie było łatwo, małżonkowie postanowili walczyć o rodzinę. — Nie wiem [jak to przetrwaliśmy]. Nie mam pojęcia. Victoria była dla mnie wszystkim. Trudno było patrzeć, jak cierpi, ale jesteśmy wojownikami. Jan Kobryń uważa, że mężczyzna, który niefortunnie uderzył go rozkładając stragan, powinien pokryć koszty leczenia nogi. Dawid ŁukasikDo niebezpiecznej sytuacji doszło na kieleckich bazarach podczas rozkładania straganu. W pewnym momencie metalowa nóżka z dużą siłą uderzyła starszego mężczyznę w piszczel, powodując krwawą ranę. 70 - latek domaga się od kierownika targowiska danych personalnych właściciela straganu, ale ten nie chce ich podać tłumacząc, że zabraniają mu tego przepisy wypadek na bazarach. 70 - letni kielczanin mocno raniony w nogę. Mężczyzna domaga się "sprawiedliwości" Z prośbą o interwencję zgłosił się do redakcji "Echa Dnia" 70 - letni Jan Kobryń. Mężczyzna wyjaśniał, że został raniony w nogę, ale mężczyzna, który rozkładał stragan nie poczuwa się do odpowiedzialności. - To wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy przechodziłem obok stoiska z warzywami właściciel otworzył parasol i w pewnym momencie jego metalowa nóżka z całym impetem uderzyła mnie w piszczel. Doznałem ogromnego bólu, do tej pory chodzę po lekarzach i smaruję ranę maściami, bo ciężko się goi- opowiada kielczanin. Mężczyzna obawia się, wypadek może mieć poważne konsekwencje dla jego zdrowia, dlatego zażądał od kierownika targowiska podania danych personalnych właściciela straganu, które mógłby użyć w przypadku ewentualnej sprawy sądowej o odszkodowanie. - Nie wiem w jakim państwie my żyjemy, że wszystko robione jest tutaj tajnie. Okazało się, że ani właściciel straganu mi się nie przedstawił, ani kierownik bazarów nie chce mi podać jego danych- oburza się pan podać nie można?Jak całą sytuację komentuje kierownik targowiska, Stanisław Kotwica? - Nie mogę przekazać danych kupca, który działa na targowisku ze względu na RODO, ale jeżeli ten pan zgłosi sprawę na policję to oczywiście, zgodnie z prawem udostępnię je funkcjonariuszom- wyjaśnia Stanisław do tego doszło?O swoje stanowisko poprosiliśmy też właściciela straganu. -Przyznam szczerzę, że pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Rozkładałem stragan uważnie, ale ten pan bardzo się spieszył, najwyraźniej mnie nie zauważył i dlatego doszło do takiego zdarzenia- stwierdził ofertyMateriały promocyjne partnera 0 views, 2 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Cała Naprzód: Jak do tego doszło nie wiem jak to mówił klasyk. Są na świecie tacy ludzie, którzy kochają zimę. My do Główna Poczekalnia Video Memy Top Losuj Dodaj. Szukaj: Jak do tego doszło nie wiem. Wiocha w polityce. poczekalnia. Dodano: 08.08.2023, 03:32:48 przez: TYGRYS-1984. jGXg.